To co jemy przetwarza się w energię, a tę przemianę dostarczonej organizmowi materii określa się słowem: metabolizm.
No i wszystko fajnie tylko co ja z tego mam? ;-) Ano dużo, bo dzięki temu żyje. - ok. 65% dziennego zapotrzebowania energetycznego zużywana jest na oddychanie czy krążenie (metabolizm spoczynkowy PPM), 25% aktywność fizyczną, a pozostałe 10% na proces trawienia (efekt termiczny jedzenia).
Genetycy mówią, że metabolizm jest zapisany w genach. Ale... ponoć nie wszystko stracone!
Okazuje się bowiem, że całkowita przemiana materii jest tym szybsza im więcej w ciele jest mięśni, a mnie tłuszczu. Sytuacja kiedy ilość ruchu jest mała, a je się więcej niż potrzeba jest zabójcza. Do tego dodajmy, że wraz z wiekiem spada ilość pożywienia potrzebna naszemu organizmowi. Trudno się dziwić, że mięsień piwny rośnie ;-)
Najprostsze wyjście to mniej jeść. Tylko, że metabolizm jest tak zaprogramowany, że jak organizm otrzymuje mniej kalorii to ten się spowalnia by więcej kalorii odkładanych było na czarną godzinę. Dlaczego? Organizm nie wie, że my chcemy jeść mniej, jemu się wydaje, że to są jakieś ekstremalne wyjątkowe sytuacje - tak jak miewali nasi przodkowie - i chcąc nam pomóc staje się naszym "katem".
Wniosek chyba narzuca się sam: trzeba zacząć ćwiczyć zwiększając tkankę mięśniową. Nie wystarczy więc biegać (truchtać), bo tak można co prawda pozbyć się nadwagi, ale docelowo nie polepszy się przemiany materii (komórki mięśniowe są parę razy bardziej metaboliczne niż tłuszczowe). A to oznacza, że będę musiał rozpocząć trening siłowy!
p.s. W kolejce związany z tą notką wskaźnik CPM